Ostatnio zająłem się problemem dobrego momentu i przygotowania do zatrudnienia. Rozpisywałem się na temat tego jak odczytywać sygnały z organizacji i skąd wiadomo, że powinniśmy zaprosić do zespołu nowego członka. Kropka nad i – taka praktyczna – to odpowiedź na pytanie jak ukształtować taką relację, bo zarówno teoria jak i praktyka są w tym zakresie bardzo rozległe. Zanim zajmiemy się formalno-prawną stroną, przyjrzyjmy się bardzo życiowym przykładom.
Orkiestra a soliści
Bez odesłania do modelu biznesowego ani rusz. Jeżeli ktoś myśli, że jest tylko jedna właściwa droga do ustawienia ról (stanowisk), jest moim zdaniem w błędzie. Najlepiej pokazują to przykłady działających na rynku placówek, które znalazły swoją drogę na ustawienie relacji między organizacją a terapeutami. Czy możemy powiedzieć, że jest jakiś ogólny i właściwy model, który jest najbardziej rozpowszechniony? Dla uproszczenia i celów edukacyjnych przyjmijmy, że jest to wzór szkoły czy przedszkola, bo to jedna z dobrze rozpoznanych ścieżek zawodowych wśród psychologów czy logopedów. Po drugiej stronie ustawimy sobie przychodnię lekarską, bo stamtąd także czerpane są pewne wzorce. Przyjrzyjmy się bliżej tym obrazom.
Szkoła, czyli orkiestra
Istotą życia szkolnego jest tworzenie społeczności. Wszyscy się znają i każdy z pedagogów / terapeutów ma mniejszy lub większy kontakt ze wszystkimi dziećmi. Członkowie zespołu widują się regularnie, dobrze się znają i często wymieniają się informacjami. Mogą zatem konsultować swoje problemy i zderzać się na bieżąco z opiniami innych specjalistów. Praca z podopiecznymi jest regularna, zaplanowana na długi okres i podlega ewaluacji.
Przychodnia lekarska, czyli soliści
W przychodni lekarskiej się bywa, ale rzadko i raczej w bardzo konkretnej sprawie. Specjaliści zwykle pracują samodzielnie, jedynie czasami potrzebują asysty lub dodatkowej konsultacji, za którą jednak odpowiada sam pacjent umawiający się na kolejną wizytę. Pacjenci nie wymagają także bieżących obserwacji, bo od tego są szpitale. Jest to praca raczej interwencyjna, chociaż oczywiście zdarzają się także przypadki przewlekłe. Lekarze nie wszystkich specjalizacji są tak samo oblegani w każdej przychodni. Część z nich bywa zaledwie raz w tygodniu, ponieważ w danym rejonie nie ma aż tylu problemów wymagających ich pomocy.
Czy potrzebny mi zespół w firmie?
Jeżeli jesteście na początku drogi w budowaniu swojej firmy, zastanówcie się jaki kierunek jest dla Was atrakcyjny, jaki jest właściwszy. Na jednym biegunie macie szkołę, na drugim przychodnię. Wcale nie jest powiedziane, że musicie ograniczać się wybierając tylko wśród tych dwóch, przecież konfiguracji jest tak naprawdę nieskończenie wiele. Oczywiście, one będą zależne od Waszych planów, ale także od warunków w jakich funkcjonujecie, bo Wasze usługi muszą odpowiadać na popyt. Czasami nie ma sensu spierać się z losem i lepiej budować most z tego co płynie rzeką niż czekać lepsze warunki. Niemniej jednak jakiś plan dobrze mieć, ponieważ on zdeterminuje jaki rodzaj umowy będzie przez Was preferowany i jakie ramy współpracy będziecie chcieli w nich zaproponować zatrudnianym terapeutom. Zespół to coś więcej niż suma jednostek, to jest żywy organizm grający tę samą melodię. Musi mieć strukturę, lidera, role, odpowiedzialności, wszystko co potrzebne mikro społeczności. Zaczynamy brać za siebie nawzajem odpowiedzialność i wspólnie patrzeć w jednym kierunku. To przynosi niesamowite korzyści, ale jest zdecydowanie bardziej obciążające dla kierownictwa, ponieważ z korzyściami przychodzi dodatkowo odpowiedzialność i zarządzanie kryzysami. Silniejsze relacje przekładają się na dużo większą identyfikację z organizacją i stabilność zatrudnienia. Trudniej w końcu opuszcza się miejsce, gdzie jesteśmy codziennie i mamy poczucie związku z grupą od takiego, gdzie bywa dwa razy w tygodniu i nie wykraczamy poza grzecznościowe „cześć”.
Zespół świetnie się sprawdzi zatem tam, gdzie:
- mierzymy się z obciążającymi psychicznie problemami,
- pracujemy długofalowo z pacjentem,
- mamy złożone problemy wymagające wielospecjalistycznej opieki,
- budujemy silną markę w oparciu o poczucie bezpieczeństwa pacjenta,
- jest mała dostępność specjalistów na rynku pracy;
- rotacja pracowników wpływa na obniżenie zaufania do placówki;
- szkolenie i nadzór nad nowym pracownikiem jest długotrwałe i kosztowne.
Moim zdaniem praca zespołowa niemal zawsze wymaga zawarcia umowy o pracę ze względów formalnych i praktycznych. Po pierwsze, Kodeks pracy w art. 22 §1 mówi
Przez nawiązanie stosunku pracy pracownik zobowiązuje się do wykonywania pracy określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę, a pracodawca – do zatrudniania pracownika za wynagrodzeniem.
Jeżeli zespół ma być sprawny i dobrze zorganizowany, jego członkowie raczej na pewno będą musieli pracować pod kierownictwem oraz w wyznaczonym miejscu i czasie przez pracodawcę. Wątpiących odsyłam do całej masy opinii prawnych oraz wyroków sądów pracy dostępnych w Internecie.
Po drugie, umowa o pracę jest moim zdaniem bardziej korzystna ze względów praktycznych dla obydwu stron, ponieważ narzuca pewne ramy stabilności. Pominę tutaj korzyści dla pracownika, bo one są dość dobrze znane. Ich istotność jest jednak nie do przecenienia. Jak pokazało moje badanie z tego roku (https://gabinetczylifirma.pl/zarzadzanie/badanie-preferencji-kandydatow-do-pracy-w-zawodzie-logopedy-cz-1/), aż 84% szukających pracy preferuje zatrudnienie w ramach umowy o pracę. Dla pracodawcy to m.in. z góry narzucone minimalne okresy wypowiedzenia (co w warunkach niskiej podaży pracy ma kolosalne znaczenie), prawo do dysponowania urlopami pracowników, możliwość rozliczania kosztów szkoleń i integracji, możliwość niepodatkowanego udzielania dodatkowych świadczeń (np. ubezpieczenia zdrowotnego, dopłat do karnetów sportowych, itp.), zapewnienie stabilności finansowej co jest kluczowe w przypadku choćby spłaty kredytu.
Umowa o pracę to także wady, o który trzeba pamiętać. To cała masa obowiązków, które są:
- stresujące, bo mogą być przedmiotem kontroli urzędowych;
- kosztowne finansowo, bo wymagają najczęściej opłacenia: przygotowania dokumentacji bhp, uzyskania uprawnień do prowadzenia instruktarzy stanowiskowych, przystosowania lokalu, obsługi kadrowej przez biuro księgowe, badań medycy pracy;
- czasochłonne, bo wymagają także przyswojenia nowej wiedzy;
- wymagające organizacyjnie, bo zatrudnienie jest złożonym procesem ze względu na szkolenia, badania, itp.;
Umowa o pracę to także przestrzeganie zapisów kodeksu pracy, który pozwala we własnym zakresie ustalić tylko część warunków zatrudnienia, nawet jeżeli pracownik uznałby jakąś alternatywną propozycję za korzystną. Nie chciałbym jednak kierować się w stronę skrajnie krytycznej narracji, ale należy uczciwie przyznać, że sytuacja pracownika podlega w zakładzie pracy szczególnej ochronie i mimo pojawiających się informacji o patologiach w polskich firmach, są one moim zdaniem wynikiem złej praktyki lub wręcz łamania prawa a nie konstrukcji zapisów kodeksu pracy. Po prostu, pracodawcy muszą poprzez zysk i budowanie zaplecza finansowego przygotować się na zwolnienia lekarskie, urlopy macierzyńskie, ćwiczenia wojskowe, itp. i ujmować tego typu ryzyko w planie finansowym. Jest to oczywiście trudne, zwłaszcza na początku drogi przedsiębiorczej, kiedy mamy mało klientów i każdy duży koszt to ryzyko utraty płynności. Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy zatrudniamy, zdobywamy pierwszych klientów i nagle nasz pracownik z powodów zdrowotnych otrzymuje zwolnienie lekarskie. Firma poniesie koszt wypłaty części zasiłku, ale prawdopodobnie grono pozyskanych klientów i wydane na to środki przepadną. To są realne i siłą rzeczy wzbudzające frustracje historie, chociaż niezawinione przez żadną ze stron.
Kiedy orkiestra współpracuje z solistami
To nie jest oczywiście tak, że albo jeden organizm, albo wolne atomy. Myślę, że najciekawsze rozwiązania to te nieszablonowe. Nawet najlepszy zespół potrzebuje od czasu do czasu skorzystać z rzadkiego wsparcia innego specjalisty lub po prostu nasi klienci chcieliby mieć incydentalnie dostęp do jakiejś usługi. Z drugiej strony, to nie jedynie popyt na nasze usługi stanowi o formie organizacji. Może być też tak, że barierą w kierunku budowania zespołu będą warunki prawne zatrudnienia określonych grup zawodowych. Jeżeli na przykład nie jesteśmy podmiotem leczniczym, ale chcielibyśmy udostępniać pod swoją marką usługi np. fizjoterapeuty czy psychiatry, wtedy musielibyśmy się zdecydować nawet na jakąś formę podnajmu gabinetu, czyli prawie najbardziej skrajnej formy współpracy (może poza rekomendacjami). Warunkiem determinującym może być także sytuacja na rynku pracy. Jedyni dostępni w danym momencie specjaliści oferują swój czas w okrojonym wymiarze (np. kilku godzin w tygodniu) i wiemy, że trudno budować zespół w oparciu o taką dyspozycyjność.
Problem jaki się pojawia przy takich mieszanych formach to oczywiście trudność w zarządzaniu. Jeżeli zdecydujemy się na zatrudnienie członków bazowego zespołu w ramach umów o pracę, będziemy musieli funkcjonować w dwóch rzeczywistościach naliczania godzin, dni wolnych, rozliczania premii, itp., co bywa po prostu uciążliwe, a w skrajnym przypadku może zakrawać o niesprawiedliwość. Stosunek pracy pozwala bowiem rozliczyć jako koszt wszelakie szkolenia, dodatki, integracje, ale za to jest restrykcyjny w wielu innych obszarach. Możecie zatem zmierzyć się z problemem różnego traktowania osób faktycznie realizujących te same obowiązki.
Kiedy nie chcemy mieć orkiestry lub udajemy orkiestrę
Bywa i tak, co jest często uzasadnione, że przedsiębiorca wcale nie jest zainteresowany budowaniem zespołu lub chciałby mieć jedynie jego elementy. Takie rozwiązanie jest ciekawe z tego powodu, że daje bardzo dużo elastyczności i stanowi ciekawe wyzwanie. Mamy mniej obowiązków, mniejszą odpowiedzialność, ale także mniejszą sterowność. W przypadku zespołu i umowy o pracę możemy po prostu wydać polecenie służbowe i oczekiwać wykonania. W przypadku innego rodzaju umów czynności nie są prowadzona pod nadzorem i nawet nie muszą mieć zdeterminowanego miejsca oraz czasu realizacji. Zawód psychologa jest świetnym przykładem na to jak trudno w ogóle wpasować go w ramy umowy o pracę. W końcu tam odpowiedzialność przed pracodawcą nie może przyćmiewać odpowiedzialności przed klientem, co może powodować pewne nieporozumienia. Podobnie z resztą jest z lekarzami, prawnikami i innymi wolnymi zawodami, których przedstawiciele mimo podlegania zatrudnieniu w pewien sposób reprezentują interesy swoich bezpośrednich klientów. Są zatem przypadki, gdzie tworzenie zespołu w ścisłych ramach nie musi przystawać do specyfiki zawodu.
Odpowiedzialność za zespół bywa kłopotliwa i wymaga nakładów czasu na zarządzanie. Jeżeli zrezygnujemy z wartości dodanej, odpowiednio ułożymy procesy oraz dostarczymy narzędzia do komunikacji, może uda się nam także ograniczyć koszty związane z funkcjonowaniem personelu kierowniczego. Stworzymy taki samolot z autopilotem. W Uberze taksówkarze nie mają przełożonego ani dyspozytora, ale każdy wie co ma robić. Ba, taksówkarze wcale nie muszą się nawzajem znać, nie muszą także znać klientów innych taksówkarzy! Sami decydują kiedy jadą, kiedy stoją. Przenosząc to na grunt terapeutyczny, placówka staje się tylko platformą pośredniczącą między pacjentem a specjalistą. Organizuje miejsce na gabinet, wyposażenie, zarządza czystością, komunikacją z klientami, dba o zaplecze socjalne i zgodność z uwarunkowaniami prawnymi. Takie rozwiązanie idealnie cechuje się:
- dużą zmiennością zatrudnienia, rotacją kadry – szybko nawiązujemy współpracę, szybko możemy ją rozwiązać;
- dużą elastycznością form zatrudnienia – z każdym możemy ustalić inne warunki, nawet podnajem zamiast zatrudnienia;
- elastycznymi formami rozliczania – włącznie z rozliczeniem prowizyjnym;
- rozproszeniem ryzyka finansowego – przy rozliczeniu prowizyjnym brak klienta to brak kosztów;
- przeniesieniem odpowiedzialności na wykonawcę – możemy obciążyć odpowiedzialnością za szkody na kliencie specjalistę;
- ograniczeniem ryzyka związanego z nieobecnością specjalistów
- skalowalność – znacznie łatwiej i szybciej możemy rozszerzać działalność.
Wadą, o której nie wspomniałem wcześniej jest mimo wszystko utrudniona kontrola nad jakością i wizerunkiem. Jeżeli taksówkarz źle zrealizuje kurs, negatywna opinia może dotknąć całego Ubera.
Nie trudno się domyślić, że im dalej od zespołu tym bliżej do współpracy w oparciu o umowę zlecenia czy tzw. b2b, czyli zlecenie wykonania czynności innej firmie (w tym przypadku zwykle jednoosobowej).
W praktyce, jeżeli chodzi o możliwość ustalenia stosunków, umowa zlecenia (nie „umowa zlecenie”!) od umowy między firmami czyli b2b nie różni się prawie wcale i ja traktuje je tożsamo. Odstępstwa pojawią dopiero w sposobie rozliczania, a właściwie naliczania składek, ale to temat na inny tekst.
Umowa o pracę czy umowa zlecenia, a może b2b?
Mam nadzieję, że pokazałem Wam, że to nie jest wcale taka prosta sprawa. Uważam, że odpowiedź inna niż „to zależy” może paść jedynie w idealnym świecie, w którym jakimś cudem ustawimy rynek pracy i klientów pod nasze potrzeby. Tak oczywiście nigdy się nie wydarzy, pracownicy będą mieli swoje potrzeby, przedsiębiorcy swoje, a klienci/pacjenci jeszcze swoje. Mamy zatem możliwość decydować o tym jaką wizję firmę chcemy zrealizować przy pomocy jakich narzędzi. Przy konstruowaniu szczegółów polecam zdecydowanie konsultacje z prawnikiem, żeby ustrzec się ewentualnych konfliktów z aktualnymi przepisami oraz monitorowanie nawet planów zmian w prawie (patrzcie na potencjalne zmiany składek przy umowach zlecenia). Przed ostatecznym podpisaniem umowy koniecznie przeczytajcie je punk po punkcie ze swoim pracownikiem czy zleceniobiorcą i wyjaśnijcie co one dla Was oznaczają, żeby ustrzec się nieporozumień. To bardzo ważna, ale często pomijana praktyka. Nie tylko ustrzeżecie się przed problemami, ale zaczniecie przygodę z zatrudnianiem od budowy autorytetu lidera.
Dziękuję za wytrwałość! Plan na kolejny artykuł jest prosty – co warto zawrzeć w umowie zlecenia/b2b? Zapraszam już dziś do przeczytania 🙂